Od dawna denerwuje mnie na Filmwebie nazywanie ludzi niezwiązanych z kinematografią aktorami. Reggie White to były zawodnik futbolu amerykańskiego i kaznodzieja a nie aktor. Zagrał tutaj główną rolę (siebie samego) ale do aktorstwa dużo mu brakuje. Fabuła zmusza do myślenia i wyciągania wniosków. Ludzie popełniają błędy ale zawsze jest czas żeby to naprawić. Gdyby nie sztuczne granie głównego bohatera to film byłby dużo lepszy. No i potargana fryzura pana "Miyagi" mnie zdziwiła. Czemu to miało służyć ? Film do refleksji.