Coppola bardzo prześlizgnęła się po temacie motywacji psychologicznej budowania związku wyrobionej w dzieciństwie. Jedna nic nieznacząca sytuacja powoduje reakcję łańcuchową niedomówień i wyobrażeń na temat wierności jej męża. Strach ten i niepewność być może wynika z tego, co oglądała jako dziecko? A oglądała ojca playboya, który nie był wzorem wiernego męża. Ten sam człowiek, który spowodował u niej ten brak zaufania do mężczyzn teraz próbuje jej pomóc udowodnić, że żaden mężczyzna na takie zaufanie nie zasługuje. Film bez cliffhangerów, ale bynajmniej nie o niczym. Cała jego wartość leży w subtelnościach.
no i wlasnie brakowalo mu czegos… jakiejs wyrazistosci, przez ten nadmiar subtelnosci. psychologii w budowaniu zwiazkow nie bylo tu zadnej- wbrew schematom bohaterce udaje sie zbudowac szczesliwa rodzine, to ojciec sam w sobie jest tym, ktory zaczyna siac zamet i wzbudzac w niej niepewnosc. wczesniej niepewnosc po raz pierwszy wzbudzila damska kosmetyczka w bagazu meza- ale to chyba najbardziej pewna siebie i pokojowa kobiete by przeroslo. wkracza ojciec i zaczyna oceniac wszystkich facetow wedlug siebie, corka ulega. brakuje czegos, jakiegos rozwiazania, ktore by sprawilo, ze ten film mial jakikolwiek sens- bo dla mnie nie mial. irytujacy maz, grajacy dosc dwuznacznie, zeby widz najpierw zaczal weszyc intryge, a potem rozczarowal sie mialkim zakonczeniem. moze nie chodzi o jakis dramat, ale o jakis ciekawszy zwrot akcji, ktory by pokazal, ze nie wszystko jest czarno-biale, a tu bylo.:”czarny ojciec” i “bialy” maz- jesli chodzi o rys charakterologiczny.