Cóż, jak w większości przypadków, ekranizacja nie wytrzymuje konkurencji z literaturą. Jim Thomson pisał krótkie powieści (nieco ponad 100 stron), wiec tym bardziej uważam, że pominięcie wątku Rose (pielęgniarki) oraz PRACY, jaką podejmował Roy (myśląc o zmianie życia) jest zabiegiem, które bardzo zubożyło wizerunek głównej postaci.
Twórcy filmowi potrafią zamknąć w 110 minutach znacznie pojemniejsze historie.