PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=191227}

Skradziony notes

Bickford Shmeckler's Cool Ideas
5,1 750
ocen
5,1 10 1 750
Skradziony notes
powrót do forum filmu Skradziony notes

Tytuł idealnie oddaje pomysł na film który rzeczywiście jest super! Pod maską prostej komedii przemycić całkiem fajne wartości o tym, że praca jednego, chorego na depresję człowieka który myślał, że jego pracą nikt się nie zainteresuje może nie tylko (wbrew zamyśleniom autora) zainteresować innych, pozornie głupszych ale także zmienić ich życie na lepsze! Pomysł jak najbardziej cool i godny pochwały... jak zatem wyszło? No niestety już tak nie do końca "cool" na maxa.

Ale zacznijmy od początku. Film obejrzałem wczoraj w TV głównie dla kilku powodów:

1. Bo to lekka komedia puszczona w nocnych porach a lubię je wtedy oglądać :)
2. Nie znałem tego tytułu.
3. Olivia Wilde! :)

Spodziewałem się głupiej komedyjki w stylu American Pie bo akurat opis o tym świadczył. Oto chłopak organizuje imprezę na którym ginie jego notes w którym coś tam zapisywał. By go odnaleźć posunie się do wszystkiego!

Myślałem więc, że cała fabuła będzie polegała na odnalezieniu owego notatnika a przy okazji zaliczaniu kilku ładnych panienek/znalezieniu prawdziwej miłości. Ostatecznie okazało się, że film ten tylko w paru procentach moje oczekiwania spełnił co jednak nie znaczy, że mnie rozczarował (wręcz przeciwnie!).
Zaczyna się dokładnie tak jak sobie tego wyobrażałem. Mamy więc imprezę gdzie alkohol leje się strumieniami a młodzi "koszą trawę" w trochę innym znaczeniu niż tym, jakim chcieliby tego ich rodzice. "Biba" jest więc przednia, dziewczyny pokazują ładne krągłości i liżą się z swoimi zalanymi facetami gdzie popadnie. Jednym słowem wszyscy się bawią świetnie i dzięki temu jutro nikt tego pamiętać nie będzie a jedynie co będą powtarzać to jakże pełne mądrości filozoficzne powiedzenie "o kur*a, moja głowa", czyli coś jak studenci zaraz po zaliczeniu sesji.
Ale chwila! Cóż to za człowieczek pałętający się smutno po domku niezbyt zainteresowany imprezką? A to właśnie nasz bohater. Czyżby z niego jakiś totalny buc nie potrafiący czerpać radości z życia jakim są te urocze pobudki w kałuży własnych rzygowin lub z głową w sedesie? Film na początku dokładnie tak pokazuje naszego protagonistę, czyli z strony kujona który nad zabawę i sex po pijaku z Sokrates wie czym przekłada naukę, wiedzę i rozwikłanie zagadek istnienia ludzkości, czyli jednym słowem każdy normalny student zamieni się prędzej w doktora Dolittle niż zrozumie choć jedno zdanie wypowiedziane przez niego. No więc musicie wiedzieć, że nasz hero jest gospodarzem i to u niego rozgrywa się ta impreza. Na niej poznaje piękną blondynkę graną przez Olivie. Na jej widok robi dokładnie to co każdy młody, zdrowy mężczyzna by zrobił - Staje na dachu. Dziewczyna mając ochotę polizać jego chupa-chupsa postanawia wejść do jego pokoju i zakosić lizaki. Przy okazji widzi dziennik bohatera który jak każdy bardzo inteligentny bohater kina romantyczno - komediowego zostawia swój skarb w widocznym miejscu w niezamkniętym pokoju podczas gdy w mieszkaniu jest mnóstwo ludzi. Ku zaskoczeniu kobiecie podobają się mądrości zapisane w książce i postanawia, że pożyczy sobie do poczytania. Gdy bohater dochodzi do pokoju stwierdza, że ktoś po staropolsku mu po prostu podpierniczył dzienniczek i robi awanturę, zostaje wyrzucony z własnego domu za zakłócanie (nie)porządku i ciszy imprezowej. Chłopak postanawia zrobić wszystko by ocalić dzieło swojego życia i je dokończyć. W jego przygodzie okazuje się, że dziewczyna która okradła go z jego skarbu jest nimfomanką którą podnieca inteligencja autora, szalony bezdomny jest rzeczywiście szalonym bezdomnym a nerdzi - gracze to też ludzie. Książka głównego bohatera co chwilę zmienia właściciela i okazuje się, że im więcej osób ją czyta tym bardziej zmieniają się ich poglądy, zaczynają dostrzegać szansę na lepsze życie i dążyć do jego poprawy. I tak nimfomanka w końcu poznaje, że ważniejsza jest prawdziwa miłość, szalony bezdomny wciąż pozostaje szalony a nerdzi porzucają gry RPG by stać się czymś w rodzaju "Świadkami Bickforda" głosząc wesołą nowinę napastując ludzi na ulicy i wręczając darmowe książki.
W między czasie poznajemy, że kolega głównego bohatera to gej ale i tak nas to nie obchodzi bo nikt nie wie po co koleś w tym filmie jest.
No więc, jak pisałem na początku opis ten zwiastuje kolejną komedię romantyczną... zmienia go jednak formuła na której twórcy oparli swoje dzieło.
Bo tak naprawdę pod przykrywką komedii jest to film o młodym człowieku który nie może pozbyć się poczucia winy. Poczucia winy za dramat który dawno spowodował. Dramat który ukształtował całe jego życie. Tragedia która zepchnęła go na skraj załamania i doprowadziła do depresji przez co stał się tym kim jest. Film jednak pokazuje też jak jedna tragedia może czasem zmienić losy wielu ludzi, ich sposób myślenia i uczucia. Utwierdza w przekonaniu, że nic nie dzieje się bez przyczyny a praca jednego człowieka - z pozoru nie interesująca społeczeństwo - może nie tylko zainteresować ale także wpłynąć na nich samych ucząc tym samym, że nigdy nie powinniśmy skazywać się z góry na porażkę i wstydzić się własnej pracy i ją rozpowszechniać, bo czasem robiąc coś dla siebie możemy nieświadomie pomóc innym ludziom którzy nie widzą, że potrzebują pomocy.

A więc po głębszym zapoznaniu tematu z prostej komedyjki obraz zmienia się w coś o wiele poważniejszego, film z przekazem.
Czemu więc piszę, że film jest "cool" ale nie na max? Śpieszę już z wyjaśnieniem.
Niestety podczas produkcji popełniono wiele błędów, jednym z nich nie jest dokładne sprecyzowanie czym tak naprawdę ten film jest. Komedią? Dramatem? Komedio - dramatem? Komedią Obyczajową?
Niestety ale przez to wychodzi nam taki swoisty misz masz pomysłów w których większość jest naprawdę dobra ale te małe robaczki skutecznie psują odbiór całości. Na pierwszy plan wysuwają się tutaj elementy komediowe które czasem są wsadzone zbyt na siłę. W zamysłach zabawny bezdomny który twierdzi, że w jego głowie są obcy byłby dobrym smaczkiem gdyby nie fakt, że jest go zbyt dużo. Bardzo lubię tego aktora ale jego rola w tym filmie mogła zostać trochę bardziej pocięta i ewentualnie mógł rozchmurzać małymi, ale częstszymi epizodami pomiędzy ważniejszymi ujęciami. Niestety postać nie jest zabawna a raczej wyjęta z dramatu którą twórcy chcą rozśmieszyć widownię (świadczy o tym końcówka), kiepski pomysł.

Niestety drugim minusem są... postacie. Smutno mi to pisać ale jedynie główny bohater jest dobrze zarysowany. Pozostali to raczej takie statyczne NPC rodem z gier RPG którzy są tylko po to by być. Historia postaci Olivii mogła być naprawdę super ale zmarnowano ją doszczętnie. Nimfomanka zmieniająca swoje poglądy pod wpływem książki, walcząca z swoim nałogiem i podkochująca się w autorze mogła być niezwykle ciekawą postacią ale zmieciono ją do roli typowej dziewczyny z komedii romantycznych. Mamy więc dziewczynę która jest chora ale zakochała się więc już jest zdrowa... żadnych problemów! Miłość leczy wszystko od razu! Niestety z rolą którą można by było rozbudować nie zrobiono nic. W dodatku pojawia się ona na ekranie rzadko i miłość pomiędzy głównymi bohaterami to parę dialogów... słabo.
Na plus jednak muszę zaliczyć fakt, że Olivia w tym filmie wygląda wręcz cudownie i oczów nie można od niej oderwać :)

Dodajmy do tego resztę postaci które śmiało można olać, w tym kolegę - geja i mamy teatrzyk kukiełkowy.

Kolejny większy minus? Ech... zakończenie.
Niestety zakończenie jest do cna komediowo - romantyczne, według klasycznego schematu:
Bohater nie chce -> Dziewczyna mu radzi -> Rozstają się -> Bohater pod wpływem jej słów dostaje oświecenia -> Godzą się -> Full Happy End!

Przyznam, że na tak ciekawą opowieść jest to dosyć... rozczarowujące. Szczególnie, że na końcu dzieje się to tak szybko i na siłę, że aż boli. Z początku bardzo ciekawe motywy pisania książki zostają obalone bzdurnym - "4 fun".
W dodatku chcą pokazać nam miłość bohatera i jego dziewczyny przez fakt, że owa dziewczyna zamiast go wspierać i mu doradzać w trudnych chwilach stwierdza... "Wal się, idę się bawić a ty się dołuj jak chcesz" po czym zrywa z nim i go opuszcza...
Tu powiedziałem "Dobra filmie, czekaj chwilę!", niestety w tym momencie po raz kolejny złamał swój schemat w nieudolny sposób. Najpierw nam serwujesz krótką historyjkę o dramacie i o zmianach w jej sposobie myślenia z głupiej blondynki na mądrą dziewczynę a potem nam serwujesz... tym czymś po gębie? :/ Przecież to nawet nie jest śmieszne, to jest żałosne. Typowe dla komedii romantycznych rozstanie pary i ponownie zejście się w pigułce po prostu! Skoro zmienił jej się sposób myślenia to powinna wspierać swojego chłopaka a nie odwrotnie.

I tutaj chciałbym rozpocząć grę którą nazywam - wybierz swój argument która polega na przedstawieniu przeze mnie argumentów i kontrargumentów na temat minusów wymienionych przeze mnie:

Minus 1:
Sarah (Olivia Wilde) zostawia swojego chłopaka gdy ten potrzebuje jej pomocy. Gdzie zmiana w sposobie myślenia?

Argument:
To proste, twórcy strzelili sobie w tym momencie do własnej bramki. Pewnie miało wyjść to uroczo ale oparli się o stary schemat komedii romantycznej i wyszło okropnie. Sytuacja wepchana na siłę i nie pasuje do filmu psując jego odbiór. Jako dziewczyna która zmądrzała po przeczytaniu książki powinna wykazać się większym rozumem i uczuciami w tym momencie. Gdzie oni chcieli w tym momencie pokazać jej poprawę? Czemu film rzuca w nas dobrym pomysłem a za chwilę go torpeduje?

Kontrargument:
Ale w którym momencie pokazali w ogóle jej poprawę? To, że parę razy odmówiła seksu i zostawiła swojego eks? To żadna poprawa.
A nawet jeśli to ta scena wcale nie torpeduje tego pomysłu! Wszak dziewczyna mogła wpaść na pomysł manipulacji swoim chłopakiem by ten w końcu przestał się dołować i zaczął wpadać na nowe pomysły.
A nawet jeśli nie to może twórcy chcieli udowodnić w ten sposób, że nie każda zmiana jest szczera? Zakończenie to może dzięki temu nie sugerować jednoznacznie, że Sarah zmieniła swoje nastawienie po przeczytaniu książki czy zakochaniu się. Możliwe, że to był po prostu jej kolejny wybryk. Wszak mamy happy end ale końcówka nie daje jasno do zrozumienia, że już zostali z sobą na zawsze. Mogła to być przecież przygoda na jedną/kilka nocy.

Minus 2: Do bólu ckliwy happy end.

Argument:
Jak na opowieść która pod koniec łamie fakt iż jest to tylko i wyłącznie bzdurna komedyjka i wprowadza ciekawe motywy wszystko kończy się aż nazbyt dobrze i zbyt tradycyjnie. Można by tu było włożyć o wiele więcej ciekawszych zakończeń ale akurat wybrano to jedno, najbardziej typowe dla komedii romantycznych. Naprawdę słabo, stać ich było na więcej.

Kontrargument:
Możliwe, że twórcy chcieli w ten sposób pokazać, że każdy w swoim życiu może przezwyciężyć swoje słabości i po prostu "wygrać życie" i nie zawsze jest na to za późno. Nie zawsze pomoże nam w tym ktoś inny, czasem przez szczęście jak to było w przypadku chorego bezdomnego.
Cały film pokazuje też, że czasem coś co wydaje nam się bardzo złym wydarzeniem powoli zamienia się w coś lepszego by zakończyć się pięknem, w tym przypadku była to kradzież dziennika głównego bohatera.

Minus 3: "Dla zabawy"

Argument:
"Dla zabawy", naprawdę? To jest wasze wytłumaczenie drodzy twórcy?
Naprawdę nie można było tego inaczej ująć? Cały ten dramatyzm pisania książki po części przez chorego człowieka pogrążonego w depresji po spowodowaniu wypadku tylko po to by na końcu stwierdzić "Dla zabawy"? Od momentu wyjaśnienia budujecie smutną historię o powstaniu tego dzieła głównego bohatera a na końcu obalacie to czymś tak banalnym i głupim? Szkoda tak zmarnowanego pomysłu.

Kontrargument:
Możliwe, że właśnie o to chodziło. Pokazać ludziom, że nie wszystko musi być zawsze robione na serio a czasem lepiej zamiast wszystko rozważać, analizować, traktować na poważnie lepiej jest po prostu się bawić i czerpać z tego rozrywkę. Możliwe, że właśnie stąd jest pomysł na wymieszanie tego wszystkiego z gatunkiem lekkiej komedii, po to by zarówno coś pokazać jak i się po prostu bawić. To by tłumaczyło zakończenie i sens filmu.

Na podstawie tej małej zabawy można udowodnić, że wyżej wymienione wady minusów można uznać też za plusy, zależnie od jak na to patrzeć :)

Kończąc już te moje wywody na temat tego filmu mogę tylko stwierdzić, ze zaskoczył mnie on całkiem pozytywnie mimo iż spodziewałem się czegoś całkowicie innego. Cieszę się, że go pooglądałem i zastanowiłem się nad nim na chwilę :) Nie jest może to dzieło wybitne, szczególnie, że widać tu braku budżetowe ale i tak trzyma o wiele lepszy poziom niż większość konkurentów. Może nie jest super zabawny ale przenosi całkiem dobre wartości i nie jest tylko pustą komedią. Naprawdę warto zobaczyć.

Plusy:
- Niegłupia komedia
- Fajny główny bohater
- Piękna Olivia Wilde
- Dobre aktorstwo
- Ciekawy scenariusz
- Nie nudzi
- Ciekawy patent by pod przykrywką komedii przenieść coś więcej

Minusy:
- Reżyseria czasem kuleje
- Miksowanie kilku gatunków nie zawsze celne
- Mogła by być trochę bardziej śmieszna
- Kiepsko rozwiązany watek romantyczny
- Prócz głównego bohatera nie ma tu zbyt wielu ciekawych postaci
- Zmarnowanie potenciału zarówno postaci jak i niektórych wątków pobocznych... szczególnie Sary
- Muzyka jest za głośna!
- Parę dodatkowych kiepskich rozwiązań i nieprzemyślanych pomysłów.
- Zakończenie trochę za szybkie i zbyt proste.

Werdykt: Bardzo dobry film z masą celnych i niecelnych rozwiązań. Warto jednak dać szansę bo może zaskoczyć. Rzeczywiście "cool ideas" mimo iż nie zawsze dobrze wykorzystanych.

Ocena 7/10

skodr

Wow, niezły esej! Jestem szczerze pod wrażeniem. Dobrze się go czyta, zwłaszcza początek o mocnym zabarwieniu satyrycznym. Ustępy takie jak "zakłócanie (nie)porządku" i "Świadkowie Bickforda" to najprawdziwsze majsterszyki!

Zgadzam się ze wszystkimi kontrargumentami i plusami :)

Co do kwalifikacji gatunkowej, to nazwanie filmu komedią faktycznie jest przesadą. "Film obyczajowy dla młodzieży" brzmiałoby moim zdaniem adekwatnie.

Choć samiuśka końcówka naprawdę mnie rozbawiła. Z jakiegoś powodu śmiałem się parę minut, co wcześniej przez cały seans nie zdarzyło mi się ani razu. Wychodzi na to, że zrozumiałem, na czym polega doświadczany przez bohaterów "braingasm"...

Analiza filmu jest naprawdę imponująca, jedną rzecz wszakże jestem w stanie do niej dodać.

"W między czasie poznajemy, że kolega głównego bohatera to gej ale i tak nas to nie obchodzi bo nikt nie wie po co koleś w tym filmie jest."

Każdy "nienormalny" chciałby być lubiany przez kogoś "normalnego". Kiedy się okazuje, że i ten "normalny" ma jakiś "problem", pojawia się rozczarowanie (które wyraźnie było widać na twarzy Bickforda). Trochę tak jak w "Przedwiośniu", kiedy współpasażer pociągu, który bezinteresownie pomaga Barykom dostać się do Polski, okazuje się być... księdzem.

Powiedziałbym też, że Ralph (tak, musiałem sprawdzić, jak się nazywa) to charakterologicznie druga najlepiej zarysowana postać w filmie. Zgodzisz się?

Ponieważ zaś schemat tytułowania filmów pytaniami typu "Kto wrobił..." i "Co gryzie..." jakoś tam się sprawdza, moja propozycja na polską wersję tego tytułu, to "Na co wpadł Bickford Schmeckler?".

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones