Nie potrafię się zachwycić książkowym Sherlockiem. Jak dla mnie brzmi to jak ramotka z dżentelmeńskim lizaniem sobie tyłków. Intrygi też jakieś sztuczne.
Ale pamiętać o wpływie ACD na dzisiejszą sensację trzeba. Te ramotki dały podwaliny dla Lehane'a, Cobena, Nesbo i wielu innych, o Horowitzu nie wspominając. A twórcy filmów z Downeyem jr, serialu z Cumberbatchem też wiedzieli, skąd czerpać.
Czyli: pisarz świetny, jak na swoją epokę. Przeciętny, jak epokę dzisiejszą. Za to doskonały inspirator. Casus Tolkiena :)
7/10 za całość.